Najprostszy sposób zdobycia stałego partnera do rozmowy o chorobach, bez konieczności samodzielnego wymyślania jakiejkolwiek dolegliwości. I tak, słysząc na przykład, jak ktoś skarży się na szarpanie w nodze, wtrącamy: „zwłaszcza w nocy, w zimie”. Jeśli skarżący się na szarpanie w nodze potwierdza naszą obserwację, możemy się z nim już łatwo porozumieć. Jeśli natomiast pominie naszą uwagę milczeniem bądź powie, że cierpi zwłaszcza w letnie ciepłe dni, nie upieramy się przy swoim, tylko cierpliwie szukamy innego chorego.
Nie upieramy się również przy pacjencie, który podkreśla, na przykład, że pierwszy raz wyskoczył mu jakiś pryszcz na Półwyspie Indochińskim lub że pierwszy raz poczuł duszności na dwudziestym siódmym piętrze hotelu „Hilton” w Nowym Jorku, a następnie powtarzały się one co pół roku, i to obojętnie, czy był w tropiku, czy też akurat w samolocie, przelatując nad Biegunem Północnym. Wszystko wskazuje bowiem, że nie jest to wcale żaden pacjent praktyk, tylko jakiś podróżnik, który dolegliwości używa jedynie jako wabika do wciągnięcia nas w tematykę podróżniczą, co nas kompletnie nie interesuje.